Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
OKO W OKNIE · Wolna sobota

Wolna sobota ...

Pół - przespana ... w półmroku dusznego bedroom-u
Wolno wolniutko mrugam ciężkimi powiekami
Wdrapuje się naprzeciw. Późne lato owocuje ciepłym powiewem
Wypełnia się (popołudnia) kłujący w oczy blask słońca na zachodzie.
Przedwcześnie zachodzą widnokręgi i światła uliczne już o 19-tej.
Wzrok się oniemia, przestrzeń się kurczy patrząc przez roletę ...
Na (yeardzie) u sąsiada rozłożony parasol i mięso pachnie z grilla.
Dym zalatuje po całym pokoju krążący z czułością drażni dziurki w nosie
A - niech sobie mówią i mają pretensje poniektórzy (nawet) zmarszczone czoło!

Wyobrażam więc siebie (tam za oknami) zagaduję - dzień dobry wieczór!
Księżyc na niebo po drabinie się wspina i gwiazdy świecą na świeczniku
Z wiklinowego fotela mogłem już sobie wygodnie - wyprostować nogi
Pod szklanym ogrodowym blatem natrafiłem na jedną z nóg (sąsiadki)
Kiwam głową z uwagą przyglądam się drożdżowej bułeczce z rodzynkami.
Całkowicie nieźle się zapowiada. Taka nieplanowana impreza po sąsiedzku.

Na stole pokrojony w plasterki (bliski sercu)”oscypek” podany do wódki.
Co ja teraz zrobię - - - położę sobie na talerz; prześlizgują się z błyskawicą
Boczek wędzony, ciepła jeszcze - kiszka, zimne nóżki (z octem), salceson
Z podrobów - pasztetówka, chrzan - domowej roboty, ucierany z jajkiem
( ...) Z chlebkiem z chlebkiem - - - zachęcająco przemiła sąsiadka (gospodyni).
Patrzymy sobie w oczy; kawałek sernika, i jeszcze białej - czosnkowanej kiełbasy,
Sałatki z porów, kiszonego ogórka, z jajkiem i zieleniną. Mniam, mniam – palce lizać.

Wolo moja! Wszystko domowej roboty. Co rusz dłonie wyciągam!
Wszystkiego spróbować, wszystkiego po trochę. Typowy polski talerz!
Przegryzamy, popijając - po całym tygodniu - nadludzkiej roboty.
Jeszcze kilka ciastek z marmoladą, kilka plasterków oscypka, i grzybki!

Miałem już chyba wszystko co w dłoniach dotykam ... i jest mi – (niedobrze).
Johny Walker wybucha we wnętrzu mięśnie napięte tak mocno uderza do głowy.
O trzeciej nad ranem siedzimy objedzeni gapiąc się siebie wzajemnie.
Pamiętam - nie pamiętam - późnym wieczorem - telefon dostałem od żony
( ...) - - - t o - - - j u ż - - - n i e ż a r t y - - - p r z e b r a ł a s i ę m i a r k a ...
( ...) - - - w e w s z y s t k i ch d o m a ch w o k o ł o - p o g a s z o n e ś w i a t ł a !
Przepełnionym narracją głosem - - - oznajmiła!
( ...) D o k ą d w a m b ę d ą t a m ś w i e c i ć?
( ...) C z y, k t o ś o d p o w i e m i w r e s z c i e ???

Dałem telefon sąsiadce, która uznała, jak (bardzo lubię tu być) do samego ostatka!
Ja, naprawdę lubię taki (po sąsiedzku dzień) jak wszystkie inne,
w którym ludzie dla siebie stają się - odrobinę milsi.
Wróciłem gdzie mieszkam - ciut ciut przed świtem. Więc - już się nie wyśpię do syta!